Pnn nie da się pokonać, pnn jest chorobą nieuleczalną i niestety prowadzi tylko w jedną stronę
Jedyne co można do pokonywać kolejne kryzysy co nie zawsze się udaje. To jest jak sinusoida. Niestety trzeba to sobie uświadomić. Mnie Putita oszczędziła tej najboleśniejszej, ale jedynie możliwej decyzji. Draculowi pomogłam odejść.
Stosowałam wszelkie dostępne metody wspierające koty z pnn (kroplówki, wyłapywacze fosforu, fortecor i rubenal, osłonę przewodu pokarmowego, suplementację potasu i metylokobalaminy, azodyl; mogę powiedzieć, że ściągałam leki z całego świata, np. covalzin z Japonii), niestety w obu przypadkach nadszedł ten moment, że nie daliśmy rady
I to trzeba mieć zawsze z tyłu głowy - nie da się wyleczyć kota z pnn, da się przedłużyć mu życie (a i to niestety nie zawsze).
O tym czy dalsza terapia ma sens, kiedy odpuścić każdy musi zdecydować sam i sam z taką decyzją zostaje
Nie wiem co jeszcze mogłabym napisać. Jedynie to, że regularnym kroplówkom zawdzięczam to, że moje nerkowce były ze mną przez kilka lat, w komforcie, mimo choroby. Ale wiem też, że kroplówki nie zawsze działają